Jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, że w naszym mieście odbywać się będą testy rowerów Scott. Choć dużo wcześniej zaplanowaliśmy na ten dzień wycieczkę rowerową, to jednak ciężko byłoby nie wykorzystać okazji i nie przejechać się na najnowszych modelach tego szwajcarskiego producenta. Testy miał prowadzić Michał Ficek z zespołu Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team. Obowiązywała wcześniejsza rezerwacja, zaklepaliśmy więc dwanaście najwyższych modeli – szosowych, przełajowych i górskich. Rowery mogliśmy testować przez godzinę.
Mi do testu przypadł w pełni amortyzowany rower MTB ze wspomaganiem napędem elektrycznym – Scott E-Genius 910 (jeden z tańszych rowerów na testach, bo za niecałe 19 tysięcy złotych). Rower miał wszystkie możliwe udogodnienia, łącznie ze zdalnym opuszczaniem sztycy podsiodłowej. Pierwszy raz mogłem sprawdzić taki sprzęt w warunkach otwartych. Postanowiliśmy więc z kolegami podjechać na nasz poligon doświadczalny – Strachy.
Asfalt - Przyspieszenie wspaniałe, wystarczy lekko kręcić pedałami, żeby napęd przejmował całe obciążenie na siebie, rozpędzając rower do 25km/h, kiedy to następowało odłączenie silnika. Powyżej tej prędkości trzeba korzystać wyłącznie z własnych mięśni, co przy tak ciężkim sprzęcie było męczące. Niestety na normalnym rowerze jechałbym po asfalcie znacznie szybciej. Ten sam silnik montowany jest również w rowerach sprzedawanych w krajach, w których ograniczenie prędkości dla e-rowerów jest na poziomie 45km/h, tak więc prędkość, przy której następuje odłączenie napędu elektrycznego musi być wpisana w oprogramowanie sterownika silnika.
Prosty teren, szutry, piachy – rower idzie jak burza, jednak nadal można by jechać szybciej na normalnym rowerze, ale bez takiej przyjemności, bo ten wybiera praktycznie wszystkie nierówności terenu. Trzeba jednak uważnie kontrolować jego dużą masę (dokładnie nie wiem ile ważył, na pewno ponad 20kg). Z załączonym napędem ciężko również zawrócić, bo minimalne naciśnięcie na pedały, zwłaszcza w trybie Turbo, powoduje gwałtowne przyśpieszenie roweru.
Cięższy, wymagający teren – Strachy – widać było, że to jest właściwe przeznaczenie tego sprzętu. Stromy podjazd od strony Zawiercia – nawet niespecjalnie musiałem trzymać się ścieżki, bo rower i tak jechał z niemożliwą do osiągnięcia siłą mięśni prędkością 24-25km/h. Duża masa roweru też się przydawała, bo sam kleił się do nawierzchni. Tutaj przyjemność była największa. Co do zjazdów – cóż, trzeba się przyzwyczaić, dwa razy cięższy rower, dodatkowo z pełnym zawieszeniem prowadzi się inaczej od rowerów, na których jeżdżę na co dzień.
Rower użytkowałem przez niecałą godzinę – trudno stwierdzić, na ile starczyłaby bateria. Jeździłem w trybie Turbo, na końcu wyświetlacz pokazał jedną kreskę poziomu naładowania baterii mniej, niż na początku (w sumie z 5 kresek). Cały czas podawany był zasięg przy obecnym poziomie naładowania, ale to zależy od wybranego trybu jazdy i samego terenu, w którym będziemy jeździć.
Podsumowując – sprzęt drogi, ale warty polecenia zwłaszcza dla osób, które z takich, a nie innych przyczyn nie są w stanie użytkować normalnego roweru. Przyjemność był ogromna, ale na razie przesiadki nie planuję. Za tą cenę wolałbym dwa wysokiej klasy rowery wyścigowe.