× STRONA GŁÓWNA TEAM| WYDARZENIA| KALENDARZ| WYNIKI| GALERIA| GPS| STOWARZYSZENIE O NAS
WYDARZENIE
23. WYŚCIG ROWERÓW GÓRSKICH (24.06.2017)

Jednym z najstarszych wyścigów rozgrywanych w naszej okolicy jest jaworznicki Wyścig Rowerów Górskich. W tym roku przypadała jego 23 edycja. W poprzednich latach trasa biegła od GEOsfery poprzez kamieniołom Sadowa Góra – 10 km w prostym i płaskim terenie z jednym tylko podjazdem blisko startu. Najlepsi zawodnicy pokonywali ten dystans w 20 minut. W tym roku miejsce startu postanowiono przenieść nad pobliski Zalew Sosina, co wymusiło jeszcze większe uproszenie trasy – w tej okolicy po prostu nie ma ścieżek rowerowych o większym stopniu trudności. Potwierdził to odbyty wcześniej objazd – 9-kilometrowa trasa składała się z 5 długich prostych, 4 zakrętów i jednego małego podjazdu. Wszystko to na twardym podłożu.

Wyścig w tym roku odbywał się w przeddzień Bike Atelier MTB Maraton Olkusz, w związku z czym postanowiliśmy udać się na niego w trochę mniejszym niż zazwyczaj składzie: Ania, Adam, Krzysiek, Marcin i ja. Jak na koniec czerwca przystało dzień był bardzo upalny. Zalew Sosina to naprawdę świetna startówka – wiele miejsca na zaparkowanie samochodu, mnóstwo ścieżek do rozgrzania się przed startem, a także plaża, na której można odpocząć po zawodach.

Sam sposób rozgrywania wyścigu jest jedyny w swoim rodzaju – jest to czasówka, w której nie ma ustalonej kolejności startów zawodników. O godzinie 11:00 wszyscy podjeżdżają w okolicę startu, następnie obsługa wyścigu zakłada chip do pomiaru czasu na lewą nogę każdego z zawodników i... można jechać. Czas jazdy liczy się od momentu przejazdu przez matę do pomiaru czasu, znajdującą się zaraz za startem. W zasadzie limit jest tylko jeden – obok siebie mogą wystartować maksymalnie 4 osoby. Prowadziło to oczywiście do wszelakich międzyzawodniczych układów przedstartowych – potworzyły się 4-osobowe grupki najlepszych zawodników, by móc tworzyć na tej sprinterskiej trasie kolarskie "pociągi". Pozostawia to lekki niesmak, sprawiedliwsze byłoby losowanie kolejności startów i puszczanie zawodników w stałych odstępach czasu – ale wyścigi niższej klasy zazwyczaj rządzą się własnymi prawami. Dodatkowo organizator prosił, żeby szybsi zawodnicy wystartowali wcześniej – w innym przypadku Ci wolniejsi mogliby blokować trasę tym pierwszym. Pamiętam takie "prośby" również na innych wyścigach, m.in. na Tour de Pologne Amatorów – zwykle na niewiele się zdają, aczkolwiek Ci, którzy przyjechali tylko dla zabawy, ustawiają się zwykle na końcu.

Z naszego teamu najwcześniej wystartował Adam, w 4-osobowej, silnej grupce. Adam dwa lata temu wygrał tutaj klasyfikację Open, w zeszłym roku był trzeci. Tym razem jednak na niewiele można było liczyć – powraca on dopiero do formy po kontuzji. Razem z nim wystartował Krzysiek. Kilka minut po nich – ja, już bez grupki, bo nie bardzo można było znaleźć kogoś odpowiednio szybkiego. Trasa – tak jak pisałem wcześniej – bardzo szybka, niestety usiana była wolniej jeżdżącymi zawodnikami, dodatkowo dość sprytnie porozstawianymi. Na pierwszym zakręcie wpadłem na zawodnika na monocyklu, dwóch innych kolarzy musiałem mijać przejeżdżając środkiem przez kałuże, które właśnie omijali. Na trasie była też jedna trudność – dość wąski i stromy podjazd terenowy. Także i tutaj trafiłem na marudera, który musiał zmienić swój tor jazdy tuż przed moim manewrem wyprzedzania, dodatkowo zatrzymując się, co musiałem zrobić i ja. Nie ma chyba nic gorszego na czasówce, niż konieczność zatrzymania się na wysokim pulsie i mocnym zakwaszeniu organizmu, rozpędzenie roweru po tym zajmuje sporo czasu. Na trasie minąłem 20-25 osób, niestety nie dogoniłem nikogo, z kim mógłbym się zabrać. Tutaj faktycznie duży wpływ na osiągnięty rezultat ma możliwość startu w mocnej grupie.

Adam tym razem zajął 14 miejsce Open, co biorąc pod uwagę jego poziom przygotowań można uznać za sukces. Ja zadowoliłem się 20 lokatą, tracąc do zwycięzcy – Michała Ficka – 2 minuty i 8 sekund. Tajemnicą nie jest, że pierwsza czwórka Open jechała w jednej, wzajemnie napędzającej się grupie. Na dalszych miejscach przyjechali Marcin, Krzysiek i Ania, która wśród kobiet w klasyfikacji Open oraz w swojej kategorii wiekowej zajęła dwa trzecie miejsca.

Zdjęcie: MCKiS Jaworzno

Na koniec trzeba podkreślić świetną organizację wyścigu. Można by powiedzieć, że jest on kameralny – ale 250-300 osób pojawia się tutaj co roku (byłoby więcej, gdyby nie limit 350 osób w zapisach). Bardzo przyzwoite są również nagrody – zwłaszcza dla najlepszych mieszkańców Jaworzna – w tym roku były to dwa rowery górskie Colnago na karbonowych ramach. W moim odczuciu Jaworzno jest miejscem, w którym – spośród okolicznych miast – największą uwagę przywiązuje się do turystyki rowerowej i kolarstwa.

Paweł Pabich
Powrót...