W ostatnią sobotę nasza drużyna brała udział w wyścigu Tour de Piekary. Zastanawiałem się, czy w ogóle warto coś pisać na ten temat. Jest to zdecydowanie najłatwiejszy i najkrótszy wyścig, w jakim corocznie startujemy. Tak więc pokrótce.
Jak sama nazwa wskazuje – wyścig rozgrywany jest w Piekarach Śląskich i przeznaczony głównie dla zawodników ścigających się na szosie, ale jest również osobna kategoria dla rowerów MTB. Trasę stanowi 3,5-kilometowa asfaltowa pętla poprowadzona ulicami miasta. Jej profil wysokościowy jest pofałdowany, z jednym tylko trudniejszym podjazdem pod Kopiec Kościuszki. W zależności od kategorii wiekowej pętla ta jest do pokonania 1-5 razy. Tak więc maksymalnie do przejechania jest około 17,5km. Niewiele. Czas przejazdu takiego dystansu na rowerze szosowym jest również krótki – około pół godziny.
Wyścig ten ma jeden plus – niewiele oferuje, ale jest bezpłatny. Można więc wziąć w nim udział chociażby dla czystego treningu. Tego dnia pogoda sprawiła jednak, że tak prosto nie było. Chłód i deszcz skutecznie zniechęcały do startu. Jednak się nie wycofaliśmy...
Ja z Adamem startowaliśmy w kategorii Masters I (5 okrążeń), Ania i Mateusz – MTB (2 okrążenia). W takim wyścigu liczy się przede wszystkim dobry start i pilnowanie miejsca w grupie czołowej. Trasa jest szybka i dynamiczna, preferuje zawodników lubiących ścigać się w wyścigach typu 'kryterium' lub 'XC'. Końcówka pętli na podjeździe premiuje kolarzy generujących relatywnie wysoką mocą 60-sekundową. Nasi zawodnicy pojechali dobrze, ale ponieważ jest to wyścig łatwy i treningowy – nie ma się czym chwalić. Polecam go, jeśli nie ma akurat żadnej poważniejszej alternatywy.